Odpowiedz
Trochę mnie tu nie było, fakt, ale dostałam tyle miłych wiadomości z pytaniami, czy jeszcze tu zaglądam, że postanowiłam wziąć
Trochę mnie tu nie było, fakt, ale dostałam tyle miłych wiadomości z pytaniami, czy jeszcze tu zaglądam, że postanowiłam wziąć d… w troki i zacząć znów pisać. Zaległe posty z wersji angielskiej przetłumaczę z czasem, a teraz zaczynam z wyprawą, na której jestem już prawie dwa miesiące, od pierwszego dnia i miejsca, czyli Bieszczad.
Z charakterem się nie walczy, bo się przegra. Można nad nim pracować, można tworzyć nowe przyzwyczajenia w życiu, ale strona emocjonalna chyba już z nami zostanie. I tak ze mną, kiedy mam coś na żołądku, to muszę to wyrzucić, bo inaczej będzie siedziało i męczyło.
Tęsknię za moim starym kamperem jak nie wiem co! Jeśli śledziliście angielską wersję bloga, pewnie wiecie, o co chodzi, bo tu zatrzymałam się niestety rok temu. Nasz staruszek miał 25 lat, po pierwszym 1000 km zgubił rurę wydechową, pluł spalinami do środka, po 34000 km zgubił koło na autostradzie, w międzyczasie przepuścił deszcz i doszło do zalania ściany, bawił się ze mną w niedziałające ogrzewanie w najmniej sprzyjających momentach, a ja kochałam go jak nie wiem co. Po 4 miesiącach podróży przestudiowałam wszystkie instrukcje (z potrzeby), zapoznałam się z pracą silnika (również z potrzeby) i zatęskniłam za dzieciństwem w warsztacie taty, bo kilka ich odwiedziłam. I, szczerze mówiąc, myślałam, że mam go tak dosyć, że już nigdy do niego nie wsiądę (zwłaszcza, kiedy zgubił koło). W tym roku postanowiliśmy iść na łatwiznę i zainwestować w młodszy model, wygodniejszy, działający, z mocą silnika pozwalającą jechać pod górę na autostradzie szybciej niż 50km/h. I za nic nie mogę się do niego przyzwyczaić! Jest dla mnie węższy, ciemniejszy i za nic nie przemawia do mojego serca. Mówi się, że łatwo przyzwyczaić się do lepszego. W moim przypadku – nie. Tęsknię za tobą Rimor Kontiki, stary przyjacielu. Zawiodłeś mnie wiele razy, zostawiłeś na zimnie, w deszczy, po środku Fińskich lasów, zacząłeś dymić jak komin, przepuszczałeś deszcz, ale to wszystko zapomniane. Mam nadzieję, że będziesz bardzo szczęśliwy w nowych rękach i że nowi właściciele będą cię kochali tak mocno jak ja.
Trochę czasu minęło, nowe auto pokochałam, ale o Rimorze nie zapomniałam. W trasie już chwile jesteśmy, ale zaczęliśmy od pięknych Bieszczad. Pomimo że w Zakopanem bywałam co roku, w tych rejonach nigdy. Wjechaliśmy w Bieszczady w Boże Ciało i nie przewidzieliśmy, że nie tylko my wpadniemy na pomysł, żeby korzystać z pogody. Jako że ludzi było sporo, vana zaparkować nie mogliśmy, restauracje pełne, to pojechaliśmy pod granice z Ukrainą. I wtedy zobaczyłam, co zobaczyć chciałam. Spokój, naturę, żubry i piękno polskich gór.
Jako dziecko, zawsze chciałam zobaczyć żubra. Być może “Tańczący z wiatrem” miał z tym coś wspólnego. Do tej pory widziałam je tylko w reklamach piwa, więc planem na tą wyprawę było zobaczenie przynajmniej jednego. Wyczytałam, gdzie można je zobaczyć w naturalnym środowisku i pojechałam. Kiedy po praz pierwszy dostrzegłam je daleko, pomiędzy drzewami, na chwilę zwariowałam. Wszystko ze szczęścia. Trochę skakałam, trochę klaskałam i zdecydowanie płakałam. Mia spała w vanie, Tomasz z nią, więc byłam sama i z nikim nie mogłam się tym podzielić. Po pół godziny uczciwie wróciłam do auta, żeby Tomasz mógł popatrzeć i wtedy podjechało auto i jakiś pan krzyknął, żebyśmy zawrócili, bo stadko żubrów pasie się przy drodze. I to dopiero było szał! Pasły się metr ode mnie, a ja mało co się nie posikałam ze szczęścia (dosłownie, więc plus za toaletę w kamperze).
Prócz totalnej ekscytacji, dużo też jedliśmy, bo nie jeść w polskich górach, to nie być w polskich górach. Oscypek jadłam na śniadanie, obiad i kolację, żeby dobrze zapamiętać smak :D. Kiedy Mia była malutka, pojechaliśmy z nią do Zakopanego i siedziałam w wędzarni, gdzieś na szlaku, patrząc jak się robi oscypki. Coś niesamowitego i coś pysznego.
4 komentarze
Marta , super wpis !!Śledzę Twojego instagrama od ubiegłego roku gdzie od momentu Norwegii. Zakochałam się w Waszym sposobie podróżowania. Jestem pełna podziwu, że nie bałaś się wyruszyć z dzieckiem w camperze przez Europę. Dzięki Tobie i Mii zachciało mi się spróbować tego sposobu podróżowania. Nie udało mi się w ubiegłym roku i nie uda mi się w tym, ale zrobię wszystko, żeby przyszły rok był rokiem pierwszej podróży.Zdjęcia fenomenalne , to dokładnie ten styl , który lubie najbardziej.Dziękuję za wpis na blogu (rzeczywiście wzięłaś sobie do serca poranne rozmowy przy kawie w Irlandii) i na spokojnie czekam na wpis “Camper – wszystko co musisz wiedzieć, zanim wyruszysz w podróż”Po ciuchu trzymam kciuki za książkę “Kamperem przez świat”Pozdrawiam i śle buziaki z rana
@talas.world
Wyczekiwałam Twojego powrotu tutaj…
Piękna opowieść o Bieszczadach.
Uściski!
-
super, że jeszcze ktoś tu wchodzi 🙂
Dodaj komentarz
Tak się cieszę, bo zdjęcia rewelacyjne i dowcipna notka.’
Serdecznie pozdrawiam