Odpowiedz
Ponoć przy pierwszym dziecku kupuje się zmywarkę, a przy drugim zatrudnia pomoc. Coś w tym jest, bo mam już zmywarkę. Ale
Ponoć przy pierwszym dziecku kupuje się zmywarkę, a przy drugim zatrudnia pomoc. Coś w tym jest, bo mam już zmywarkę. Ale na tym zmiany się nie kończą. Czasy studenckie minęły i przyszedł czas na zmianę mieszkania. A to w Berlinie nie jest łatwe. Nie mówię tu nawet o jego znalezieniu, ale o zostaniu wybrańcem godnym jego zamieszkania. Nie będę was zanudzać szczegółami, ważne jest, że w końcu je mamy. Czyli nadszedł czas na organizowanie, pakowanie, po czym rozpakowywanie i na nowo organizowanie. Po drodze przeszłam kilka faz – nie mogłam uwierzyć w ilość rzeczy jaką nagromadziłam w tak małym miejscu, potem zdałam sobie sprawę jak długie i skomplikowane może być pakowanie, a na koniec stałam się sentymentalna. Mieszkałam w różnych krajach w wielu różnych mieszkaniach, ale to jest wyjątkowe. Spędziłam w nim większość ciąży i to właśnie tam przeprowadziłam wiele rozmów z Tomaszem odnośnie naszej przyszłości jako rodziny. To tu dostałam skurczy i przekonana, że to nic poważnego oglądałam “Bridges of Madison County” o 4 rano. Pojechaliśmy w końcu do szpitala i 3 godziny później była już z nami Mia. Po 4 kolejnych wróciliśmy z nią do domu. Zawsze będę pamiętać pierwsze dni w sypialni. Mia była tam z nami a my nie mięliśmy pojęcia co z nią robić. Była maleńka, piękna, spała z nami i wszystko wydawało się być na swoim miejscu. Rano wstawaliśmy, kiedy ona nadal spała, szliśmy do kuchni i popijając kawę obgadywaliśmy ją. Spędziliśmy fajne chwile w tym mieszkaniu. To tam zrozumiałam, że moje życie kompletnie się zmieniło i że Mia zostanie w nim już na zawsze (myślałam, że wiem, ale nie wiedziałam). Będę też tęsknić za moją kuchnią, panującym w niej światłem i nieskończonymi opcjami na przestawianie stołu. Całe mieszkanie było pełne światła. To było dobre miejsce wypełnione dobrymi wspomnieniami. Moje pierwsze trzy lata w Berlinie.
Wszystko to sprawiło, że jestem niesamowicie sentymentalna. Mam tonę zdjęć z tego pięknego okresu, ale, tak między nami, mam ochotę zatrzymać to mieszkanie na zawsze. Jeśli zostanę w Berlinie wystarczająco długo, by Mia rozumiała co do niej mówię, pokażę jej ten budynek i opowiem kilka historii. Omijając oczywiście wstydliwe fragmenty.
Wracając do tematu bycia sentymentalnym. Rok temu byłam w Sydney i kupiłam tam książkę kucharską. Ale nie kupiłam jej tak po prostu. Kryje się za tym historia. Będąc w tamtej szerokości geograficznej wybrałam się również do Nowej Zelandii na tydzień i pewna urocza dziewczyna poradziła, żebym odwiedziła jej miasto – Reglan i zajrzała do sklepu jej taty. Kilka rzeczy się wydarzyło w Nowej Zelandii i całkiem przez przypadek trafiłam właśnie do Reglan. Odwiedziłam ten sklep. Nie spotkałam jej taty, ale dowiedziałam się, że Emma wydała właśnie książkę kucharską. Wróciłam do Sydney i pierwszą rzeczą jaką zrobiłam, było kupienie tej książki. My Darling Lemon Thyme jest pełna smacznych i zdrowych przepisów. Wypróbowałam wiele z nich i zawsze kończyło się dobrze. Także pomimo, że nie jest to najnowszy tytuł na rynku, warto się zainteresować.
Potrzebujesz na tarty (6-8):
- 1 i ¼ szklanki (175g) mąki ryżowej
- ¼ szklanki mąki kukurydzianej (25g)
- ¾ szklanki zmielonych migdałów
- ¼ szklanki cukru palmowego
- 125g zimnego masła
- ½ szklanki migdałów, drobno posiekanych
- 1 jajko
Na kompot:
- 500g truskawek
- skórka i sok z jednej cytryny
- 2 łyżki cukru palmowego
- 1 łyżeczka mąki kukurydzianej
- grecki jogurt do podania
Rozpocznij od natłuszczenia małych form do tart. Mi wyszło 8 foremek, ale zależy zapewne od ich rozmiaru.
Umieść mąki i cukier w misce, zamieszaj, dodaj masło pokrojone w małe kostki i utrzyj rękoma. Dodaj jajko i posiekane migdały i ugnieć ciasto rękoma. Zakryj miskę lub owiń ciasto w folię i włóż do lodówki na 30 minut.
W między czasie zrób kompot. Wrzuć do garnka truskawki (jeśli duże przetnij każdą w pół), sok i skórkę z cytryny, cukier, przykryj i gotuj przez 2-4 minuty. Chesz, by zmiękły. Dodaj mąkę kukurydzianą i gotuj mieszając, aż mieszanka zgęstnieje (około minuty). Odstaw na bok i pozwól ostygnąć.
Wyjmij ciasto z lodówki, rozwałkuj na grubość około 4 mm i przyciśnij foremkami, po czym palcami rozprowadź ciasto, by uformować kształt. Możesz włożyć foremki z ciastem na kilka minut do lodówki, a w między czasie rozgrzej piekarnik do 180*C. Piecz przez około 20 minut. Sprawdź po około 15 minutach, by się nie spaliły.
Kiedy tarty się upieką pozwól im ostygnąć, po czym w każdej umieść łyżkę jogurtu i łyżkę kompotu. Możesz dodać kilka listków mięty i posypać nasionami chia lub siemieniem lnianym.
Smakuje wyśmienicie z dobrą filiżanką kawy.
Smacznego, Marta
8 komentarzy
Czy z tej ilości ciasta zrobię jedną dużą tartę? 🙂
-
Myślę, że tak.
-
potwierdzam, da się 🙂
-
Tra la la, zrobie i ja ??
-
-
Nie lubię przeprowadzek…
Ale też w tym czasie robię się sentymentalna, także doskonale Cię rozumiem 🙂
Deser wygląda zjawiskowo 🙂
Czytanie Twoich wpisów to najczystsza przyjemność.
Poniekąd trochę Ci zazdroszczę tych częstych zmian miejsca zamieszkania, możesz tyle doświadczyć, jeszcze więcej zobaczyć – zastanawiam się jednak, czy gdy już człowiek raz podejmie decyzję o przeprowadzce do innego kraju – to czy każda kolejna jest łatwiejsza i jak się w tym wszystkim odnaleźć…
Jak zawsze cudowne zdjęcia. Nie mogę się napatrzeć.
Boskie tarty! i to co piszesz jak zawsze porusza 🙂
Ja tez jestem sentymentalna, oglądam zdjęcia i wzruszam się.
Bardzo ciekawi mnie wasze nowe lokum i to jak w nim będzie 🙂
Dodaj komentarz
Pysznie to wygląda. Gdzie dostanę takie talerze jak na zdjęciu?