Odpowiedz
Dzielenie się wyjątkowymi wiadomościami bywa podstępne. Nigdy nie wiemy jak przyjaciele i rodzina zareagują, a dodatkowo pozostaje kwestia sposobu przekazania
Dzielenie się wyjątkowymi wiadomościami bywa podstępne. Nigdy nie wiemy jak przyjaciele i rodzina zareagują, a dodatkowo pozostaje kwestia sposobu przekazania informacji. U mnie poszło całkiem szybko i bez zbędnego zastanawiania się, bo wieści były gorące a moja ekscytacja sięgała zenitu. Będąc w Nowej Zelandii odkryłam, że jestem w ciąży, no może nie było to wyjątkowe odkrycie, bo są akcje, które wywołują określoną reakcję, ale nigdy nie wiadomo. W tym czasie Tomasz był w Sydney, więc nagrałam film na Instagramie i wysłałam do niego wiadomość a tuż za nią sms informujący, że sprawa ważna i potrzebuję szybkiej odpowiedzi. Nie muszę zapewne pisać, że chłopak się tego totalnie nie spodziewał. Film nadal mamy i pewnie go zachowamy. Z rodzicami było jeszcze łatwiej. Jak to rodzice od 8-miu lat (dnia ślubu, którego rocznica przypada właśnie dzisiaj i dzięki temu postowi jej nie przegapiłam) przy każdej możliwej okazji pytali nas “kiedy dzieci?”. Poczekaliśmy więc na kolejne pytanie i odpowiedzieliśmy, żeby wpadli w grudniu to poznają. A teraz dzielę się z wami, bo ciąża to dziwna bestia, zwłaszcza pod koniec drugiego trymestru.
Na blogu nastąpić mogą drobne zmiany ,bo zdaje się, że znowu zaczynam mieć ochotę na jedzenie. Yey! Przez ostatnie miesiące nie spędzałam w kuchni tyle czasu, ile bym chciała, bo przechodziłam przez dziwne fazy typu: nie jestem głodna, chyba nie lubię już warzyw, chyba nie lubię słodyczy, nie smakują mi moje ulubione dania, a ostatnia to “czemu wszystko jest kwaśne”. Spodziewałam się tego w pierwszym trymestrze, ale od drugiego siedziałam niemalże z widelcem i nożem przy stole i czekałam, aż moje kubki smakowe wrócą do normy. Tak minął 4-ty miesiąc. Na początku piątego moja ekscytacja sięgała zenitu, a tu nadal nic. I tak było do wczoraj, kiedy wstałam i zachciało mi się placków, deseru czekoladowego i cynamonowych zawijasów. Tak wszystko naraz. I teraz pojawiają się wątpliwości, czy to oby na pewno to, czy znowu będę chciała siedzieć w kuchni 24/7? Trzymam kciuki za to, że nastały szczęśliwe dni!
Na początek poszły placki. Takie na mące ryżowej. Pyszne, zwłaszcza z gęstym kompotem ze śliwkami. Polecam głodnym!
Potrzebujesz na kompot:
- 350g śliwek, bez pestek
- 100g cukru palmowego
- 100 ml wody
- szczypta cynamonu
- 1 łyżeczka mąki kukurydzianej
Na placki:
- 1 szklanka mąki ryżowej
- 1 łyżka cukru palmowego
- 1 łyżka proszku do pieczenia
- szczypta soli
- szczypta cynamonu
- 1 jajko
- 1 szklanka mleka z orzechów laskowych lub migdałów
- 1 łyżka płatków kokosowych
- 1 łyżka oleju kokosowego
Zacznij od przygotowania kompotu. Do garnka wrzuć śliwki przecięte w pół, bez pestek, cukier i zalej wodą. Gotuj przez kilka minut, aż śliwki zaczną mięknąć, po czym dodaj mąki kukurydzianej. Mieszaj drewnianą łyżką, a masa zacznie gęstnieć. Odstaw na bok i zacznij szykować placki.
W misce zmieszaj wszystkie składniki na placki, rozgrzej patelnię z odrobiną oleju i smaż każdy z obu stron, aż się ładnie zarumieni. Wielkość zależy od ciebie, Mi wyszło około 8 średnich.
Placki podawaj z kompotem, śliwkami i kilkoma listkami mięty. Ja posypałam jeszcze wiórkami kokosowymi, a co tam!
Smacznego, Marta
19 komentarzy
Zrobiłam dziś placki chociaż bez kompotu. Były pycha! 🙂
Marto, raz jeszcze gratulacje dla Was! Zdjęcia na instagramie zdradzają, że wyglądasz kwitnąco! A co do etapu nielubienia nawet tego, co się wcześniej kochało i przerwy od gotowania, łączę się w bólu! Jestem w 14. tc i przechodziłam to samo. Na szczęście już minęło i teraz przechodzę fazę na “mam ogromną ochotę na ..” 🙂 Dużo zdrówka życzę!
wspaniałe wieści!
a obok przepisu nie można przejść obojętnie
Świetna wiadomość! Gratuluję Wam i życzę dobrego samopoczucia :))
gratulujemy 🙂 i czekamy na więcej pysznych przepisów, w końcu “co dwie głowy, to nie jedna” 😉
Ojej Martuś, GRATULUJĘ WAM OGROMNIE! Bardzo się cieszę Waszym szczęściem 🙂 Pozdrawiam serdecznie. Natalia (z Charlotte w Warszawie :D)
gratulacje i dużo dużo szczęścia! a placuszki jutro zostaną zjedzone na śniadanie 🙂
Marta,super!!!
Gratuluję.
I cieszę się,że wracasz do kuchni.
Amber
Jak wspaniale!!! gratulacje! będzie super człowiek :)))
Gratuluje z calego serca! I ciesze sie, ze znow wracasz “do siebie” :)) A placuszki pyszne…mniam 😉
Po pierwsze gratulacje! Po drugie, fajnie, że apetyt wrócił i będzie więcej fajnych pomysłów.
Już nie mogę się doczekać zdjęć tłuściutkich małych rączek chwytających Twoje śniadania i wypieki 🙂 ogromne gratulacje! Ja przyznam że też ciągle mnie pytają ‘kiedy?’ i mam już tych pytań dość 😉 jak widać wszystko w swoim czasie!A placuszki wyborne 🙂
Gratulacje! 🙂
Serdecznie gratuluję i życzę wszystkiego dobrego na teraz i na przyszłość 🙂 a te placki… wołają do mnie z Twojego talerza, to chyba znak, że muszę zaopatrzyć się w mąkę ryżową i je zrobić
Gratuluje! Czytam bloga od dawna, ugotowalam juz pewnie z polowe przepisow i czytajac dzisiejsza notke odezwaly sie wyrzuty sumienia, ze zawsze po cichu tylko zagladam. Dlatego jeszcze raz: gratuluje i czekam na rozwoj wydarzen w kuchni! Buziaki!
o jejku, cóż za wspaniałe wieści! gratuluję i dzieciaczka, i apetytu 😀
Gratulacje!!! Szykuje się wielka rewolucja i zdjęcia małych nóżek 🙂
A z zupełnie innej beczki, moja babcia pewnie by powiedziała “dziecko, daj, raz dwa ja Ci podszyję tę serwetkę” 😀 Bardzo kuszące zdjęcia!
Pozdrawiam 🙂
gratuluję! miło czytać tak pozytywne wiadomości 🙂
placuszki świetne, znowu podziwiam i zdjęcia i danie…aż ślinka cieknie na samą myśl o tym smaku 😀 ostatnio coraz więcej śliwek można znaleźć, a tych jesiennych to jeszcze bardziej nie umiem się doczekać 🙂 w każdym razie – pyszny pomysł na placki!
Dodaj komentarz
Zrobiłam dziś placki chociaż bez kompotu za to z musem jabłkowym. Były pycha! 🙂