Odpowiedz
Nie dzielę się dzisiaj śniadaniem, bo co rano biegam grzecznie po pastel de nata -moją nową małą obsesję. To ciastko
Nie dzielę się dzisiaj śniadaniem, bo co rano biegam grzecznie po pastel de nata -moją nową małą obsesję. To ciastko jest tak pyszne, że w akompaniamencie dobrej kawy (przywiozłam ze sobą pyszne ziarna, młynek i aeropress) tworzy genialny poranek. Korzystam również w bogato zaopatrzone w owoce markety i sklepiki. Ostatnio sporo chodzę z Mią po mieście i zastanawiam się czy moje życie się zmieniło i jak. Od kilku lat mamy z Tomaszem określony sposób na życie, a teraz jest nas 3, także jak jest?
Moje podróżowanie zaczęło się na dobre w 2007 roku, czyli z początkiem bloga Golden Times. Po drodze pominęłam kilka przygód, jak na przykład miesiąc w Japonii, czy jeżdżenie z Tomaszem po Hiszpanii. Kiedyś opiszę, tak sobie myślę. Trzy miesiące temu na świat przyszła Mia Sydney Greber, super fajna dziewczyna, która udaje nieszczęście przy kładzeniu jej spać, by od razu się śmiać, gdy się ją podniesie. Gdzieś jakoś tak wyszło, że przyzwyczajenia nam się nie zmieniły, a Mia się dostosowała (lub my dostosowaliśmy ją). Nadal podróżujemy. I nic się nie zmieniło, poza wszystkim.
Lot – jak przez mgłę pamiętam ekscytację przed wielogodzinnym lotem, obowiązkowy gin z tonikiem w ręku i przeglądanie dostępnych pozycji filmowych, co kilka godzin spacery z Tomaszem po lody i inne przekąski w okolice stacji stewardes, tudzież przyjemny drink w towarzystwie innych podróżujących. Zawsze prosiłam Tomasza by kontrolował, czy nie przysnęłam, bo nie chcę przegapić lotu. Latanie z moimi 5 kg miodu – nie śpimy, bo obserwujemy. Mia radzi sobie na pięć plus. Głównie śpi, śmieje się lub patrzy naokoło. A ja patrzę czy oby na pewno nie ma oznak bolących uszu. Za to Tomasz – ojciec śpi.
Podróż z lotniska – gdzieś minęły czasy najtańszego środka transportu, a pojawiła się miłość do taksówek, bo bagażu też przybyło – Mia ma fotelik w którym lubi siedzieć, a my lubimy jak w nim siedzi, także z uwagi na obopólny szacunek i nasze umiłowanie do jej relaksu, fotelik podróżuje z nami.
Zakwaterowanie – kiedyś nie do końca istotne, bo i tak spędzaliśmy tam minimum czasu, dzisiaj jakby nabrało znaczenia, bo Mia lubi dobrze spać, a my lubimy jak Mia dobrze/długo śpi.
Bar – nie pamiętam kiedy ostatni raz piłam alkohol i nie mogę się doczekać, kiedy następnym razem się go napiję. Przechodzę obok barów i patrze na nie z utęsknieniem. Nie wchodzę.
Restauracje – chodzimy jak najbardziej, jednak brunch czy lunch ma nagle więcej sensu od kolacji na mieście.
Gubienie się w nowym miejscu – nadal aktualne, z tym, że zawsze mamy ze sobą wózek, nosidełko, sprzęt do przebierania i mój biust.
Wszystko niby po staremu a jednam wieczorem, zamiast popijać dobre wino i prowadzić ożywione dyskusje na temat przeżyć dnia, mam ochotę jak najszybciej przytulić poduszkę. Ale ale, Mia ma dopiero 3 miesiące. Za rok będzie ze mną siedziała na schodach z widokiem na miasto i obiecuję nie poczęstować ją winem, które będę piła.
12 komentarzy
Piękny wpis i wspaniałe klimaty, tym bardziej czekam na wiosnę 🙂
kiedyś pisałaś o całowaniu Mii – z Tobą mi się więc skojarzyło http://mataja.pl/2014/08/dl… 😉
Wszystko zmienia się, kiedy pojawia się małe dziecko. I tak gratuluję decyzji o podróżowaniu, wiele par bezpodstawnie się tego boi.
Haha jak można przewartościować życie w kilka chwil, prawda? Dzieci robią z dorosłymi rożne śmieszne rzeczy. Moje juz “duże” i troche mi tęskno do tego dzidziusiowa. Enjoy!
-
Właśnie wczoraj mówiłam koleżance z miesięcznym dzieciaczkiem jak bardzo tęsknię za tymi pierwszymi tygodniami Mii, a ona ma dopiero 3 miesiące. Dzieci to niesamowite istoty 🙂
Fajnie napisałaś 🙂 ja myślę, że wszystko to kwestia charakteru, i potrzeb… moje życie bardzo zmieniło się odkąd mam dzieci. Podróżowanie się zmieniło chyba najmniej, choć i nie podróżujemy jakoś na okrągło. Przede wszystkim alkohol zniknął prawie całkiem, cały czas nie wyobrażałam sobie zajmowania się dziećmi pod wpływem nawet jednego piwa, bo nie daj boże wypadek i co matka z alkochuchem :p tak mam, ale mi tego nie brakuje. Jedynie częstszych wyjść do kina brak na filmy inne niż bajki 🙂
-
Marianna ja kieliszek wina to bym wypiła, z tym, że jak karmię to nie ma opcji. Ale taki dobry kieliszek…ach… 😉
Będzie coraz lepiej! my przetrwaliśmy objazdówkę po Andaluzji z 10-miesięcznym wtedy Jankiem, który – grubo po 22 – grzecznie spał w wózku, gdy my zaliczaliśmy kolejne uliczne bary z sherry. Co prawda jako matka polka karmiąca nie skosztowałam wtedy zbyt dużo tego trunku, ale przynajmniej mogłam się poczuć jak dawniej 🙂 Teraz do naszej ekipy dołączyła Mila (3,5 miesiąca), więc przed nami wyzwanie podróżowania w 4. Piękne zdjęcia!
-
Joanna pięknie napisałaś, cudowna wizja 😀
I nic się nie zmieniło, poza wszystkim 🙂 to chyba najbardziej trafne podsumowanie jakie do tej pory slyszalam! podoba mi sie i potwierdzam w 200 % 🙂
-
Singerka niesamowite zmiany, nie zdawałam sobie sprawy z tego jak to będzie wyglądało dopóki się nie stało 🙂
Dodaj komentarz
W końcu znalazłam blog w całości dla mnie, prowadzony przez autorkę, która rozumie potrzeby śniadaniożercy – idealnie. Śniadanie i poranek to moja ulubiona pora dnia, specjalnie wstaję z godzinnym zapasem, by mieć czas na poranny relaks i swobodne pokrzątanie się po kuchni – to mnie pozytywnie nastawia na resztę dnia. A same śniadania – nie ma ważniejszego posiłku.
Masz cudowne zdjęcia na blogu. Zostaję.