Odpowiedz
Naleśniki Suzette chciałam zrobić od nie wiem kiedy. Jedyne co mnie powstrzymywało, to to, że wyglądają na dosyć skomplikowane w
Naleśniki Suzette chciałam zrobić od nie wiem kiedy. Jedyne co mnie powstrzymywało, to to, że wyglądają na dosyć skomplikowane w przygotowaniu i ustępowały miejsa czemuś bardziej przystępnemu. Szczęściem dla nich okazała się wizyta znajomej i próba zrobienia czegoś wyjątkowego. Wyszło na jaw przy okazji, że przepis jest tak prosty, że wieczorem odtworzyłam to danie dla kolejnego znajomego. Jedyne czego potrzebujesz to kilka naleśników w lodówce, zaś zrobienie sosu zajmuje kilka minut. Nie dodałam alkoholu i nie podpaliłam ich, także to prawie naleśniki Suzette, ale mimo tych brakow wyszło nadzwyczajnie smacznie.
Miniony weekend wzmożył we mnie ochotę adoptowania rodziców lub dziadków. Moi mieszkają zbyt daleko, co oznacza, że kiedy Tomasz wyrusza z domu, zostaję ja i Mia. Tym razem Tomasz bawił się na kawalerskim, zaś ja bawiłam się z ząbkującą dziewczynką. Uwielbiam zostawać z nią sama, to takie inne dni, kiedy wszystko skupia się na nas. Ale jak dziecko cierpi, to jest całkiem inaczej. Wiecie co to znaczy mieć ząbkujące dziecko? Oznacza to, że jest ono wyjątkowo wrażliwe, co z kolei oznacza, że wszystko może spowodować jęczenie, dosłownie wszystko. Zaczęła płakać, jakby zdażyła się największa tragedia, bo nie pozwoliłam jej wylewać litrów wody poza wannę. Łapię, że jest w bólu i zrobię wszystko, by jej ulżyć. Jednak gdy przychodzą dni jak te, wieczorem zaczynam się modlić o 10 minut ciszy. Potem przychodzi noc i ona nie chce spać bo boli, a ja nie śpię, bo ona nie śpi. Zas następnego dnia i tak muszę pracować i się nią zajmować i tak sie koło zmęczenia zatacza. Po tygodniu z taką intensywnością nie pamiętam, że nazywam się Marta. Było by tak pięknie, żeby mieć rodziców na miejscu, oddać im Mię na 30 minut i pójść na spacer w ciszy. Posłuchać ptaków, a nie jęków. Zatyczki do uszu są ostatnio w ciągłym użytku.
A teraz ta zabawna część. Przyszedł poniedziałek, Mia poszła do przedszkola, a ja głupia tęsknię za nią jak cholera i najchętniej odebrała bym ją po 15 minutach. Szaleństwo bycia matką, tylko tak można to wytłumaczyć. Czasami mam wrażenie, że matki przeszły pranie mózgu i kiedy po super ciężkich dniach przychodzą te lżejsze, to myślimy, że zniesiemy wszystko. Ale potem znowu zaczyna się ząbkowanie. Nie mogę się doczekać, co będzie potem…
Potrzebujesz na naleśniki:
- 1 szklanka mąki
- 1 szklanka mleka
- 2/3 szklanki wody
- 2 jajka
- sól
- 3 łyżki oliwy
Umieść wszystkie składniki w misce i dobrze zmieszaj. Zacznij smażyć na średnim ogniu. W cieście jest oliwa, także nie potrzebujesz natłuszczać patelni. Pozwól, by naleśniki sie troche podsmażyły, zanim zaczniesz je odwracać. Powinny się odklejać od patelni, jeśli poczekasz, unikniesz ich porwania.
Potrzebujesz na sos:
- 3 łyżki cukru
- skórka starta z 1 pomarańczy
- sok z 1 mandarynki
- sok z 2 pomarańczy
- sok z ½ cytryny
- 3 łyżji masła
Rozgrzej patelnię na średnim ogniu. Wsyp cukier i polej sokiem z mandarynki, dodaj skórkę startą z pomarańczy i pozwól, by cukier się skarmelizował. Zajmie to zalediwe chwilkę, jakieś 2 minuty. Pilnuj, żeby karmel sie nie spalił. Dodaj sok z pomarańczy i cytryny, po czym masło. Niech się to przez chwile podgotuje. Połóż na sosie pierwszego naleśnika, niech sos go ładnie pokryje, po czym złóż w trójkąt (zobacz na zdjęciu). Tak zamo zrób z trzema kolejnymi naleśnikami. Złożone niech jeszcze poleżą chwilę na gorącej patelni.
Ten przepis jest na 4 naleśniki. Jednak możesz gotowe naleśniki przełożyć na talerz i powtórzyć całą akcję z kolejnymi 4. Przynajmniej ja tak zrobiłam.
Podałam naleśniki z cytrusami pieczonymi w 150*C i lawendą.
Smacznego, Marta
32 komentarzy
najpiękniejsza troska matki o dziecko , najpyszniejsze naleśniki przeminą a troska o dziecko zostanie .Czarne macice bierzcie przykład i nie skrobcie się!!!!!!!!!
Nieźle Marto sobie radzisz, bądź dumną mamą, maleństwo naprawdę szybko rośnie, za dwa lata będziesz tęsknić za czasem obecnym i z rozrzewnieniem oglądać zdjęcia jak Twój skarb był malutki. Mam dwójkę strych dzieci nie mam wnuków i chętnie bym się czasem dała wypożyczyć w roli babci. Tylko ta odległość…. Naleśniki wyglądają nieziemsko.
Joanna z Ozdobnika
Przepiękne , nastrojowe zdjęcie do niezwykle interesującej potrawy. Niby zwykłe naleśniki Suzette a jednak…
Mimo tych wszystkich perypetii powstają u Ciebie wspaniale dania i foty, podziwiam i życzę cierpliwości 🙂
-
dziękuję!
Też tak mam z naleśnikami suzette – kiedy sobie o nich przypomnę (np. dzisiaj) to od razu mam ślinotok, ale jak dochodzi do smażenia naleśników, to zjadam zwykle polane syropem klonowym albo z dżemem truskawkowym, bo tak prościej 😉 Ale muszę usmażyć tak na zapas i sos zrobić następnego dnia. Zwykle samo smażenie większej ilości naleśników męczy mnie i o sosach czy innych “skomplikowanych” dodatkach już nie myślę.
-
ja mam tak samo, dlatego tu mi sie podoba, że można użyć naleśniki z poprzedniego dnia, a w sosie je podgrzać. To taki sposób na wyczyszczenie lodówki 😉
Koleżanki i koledzy w pracy śmieją się, że myślę macicą. Macierzyństwo jest dla mnie czymś oczywistym, nadrzędnym wobec wszystkiego (i nie jest to kompletnie związane z jakimś wyznaniem czy religią!!!), jest czymś pierwotnym i fizjologicznym. Ja po każdym czasie chorobowym gdy jesteśmy z dziećmi w domu wracam z bólem duszy i tęsknota za nimi, moimi już nie tak małymi, paskudami, do pracy i trudno mi wszystko ogarnąć 🙂 kiedy dzieci boli, mnie tez boli, gdy oni się cieszą ja również odczuwam radość. Jednocześnie cały czas pracuje nad tym by w pełni mogli uczyć się samodzielności i odkrywać świat po swojemu 🙂
PS. Naleśniki boskie! a ząbkowanie na szczęście kiedyś się kończy 🙂 a wtedy zaczyna się katarrrr 😛
-
Oj o tym to mogłybyśmy godzinami rozmawaić. Byłam pewna, że ze mną będzie inaczej, ale totalnie powielam schemat matki zapatrzonej w swoje dziecko. I chyba nudna się robię, bo najchętniej to o niej rozmawiam 😉
Macierzyństwo to istna mieszanka uczuć, odczuć i emocji. Moja córka była trudnym niemowlęciem, krzyczała po nocach do roku. O wszystko był wrzask, potworny, ale bez jednej łezki. To był koszmar połączony z chwilami totalnego wyczerpania. No ale kiedy krzyk ustawał, a dziecko usypiało, to odczuwałam już tylko miłość i czułość.
Ot, paradoks macierzyństwa 😉
-
Dokładnie! Natura nieźle to sobie wymyśliła 😀
<3 Cudo! A myślałam, że to jakiś kulinarny Mt Everest jest – na pewno spróbuję!
-
No własnie ja też i zwlekałam lata, a to proste jak kanapka 😀 Serdzecznie polacem, bo zaskoczenie smakowe nie małe no i jest poprostu pysznie 🙂
Mnie również wydawało się, że zrobienie ich to nie lada wyczyn!
-
No to takie fajne, że przepis okazał się prosty 🙂
Naleśniki wyglądają doskonale, aż mam ochotę chwycić za patelnię 😉 Na pewno można przy nich zapomnieć o wszelkich troskach 🙂
-
Oj tak, człowiek tak sie skupia na jedzeniu , że zapomina 😀
wspaniale czytać o Twojej pocieszce :)te naleśniki mam już na swojej liście do zrobienia od bardzo dawna, może wreszcie się zabiorę, albo zadziała przypadek 🙂
-
rób koniecznie, za proste, żeby nie zrobić, a smak jest niesamowity.
Mamy ząbkujące dziecko u sąsiadów… i u nas też korki do uszu są w ciągłym użyciu. Oby zębole szybko powychodziły i tu, i tam. Takie naleśniki są niezłe na pociechę.
-
To za was też kciuki trzymam, żebyście przetrwali z radością w sercu 😀
tez zawsze wydawały mi się skomplikowane 🙂
-
A są super proste i wyjątkowo yum!
Z ciekawością czytam jak Mia rośnie… Wszystkie te przeżycia i szaleństwa przede mną, dlatego powoli się oswajam i patrzę jak takie maleństwo zmienia życie <3A naleśniki kuszą jak wszystko u Ciebie… Muszę spróbować dodać lawendę – idealnie tu pasuje. Wyobrażam sobie takie połączenie <3 Ja lubię jeszcze suzette z małym chlustem cointreau lub amaretto – niekoniecznie podpalonym 😉
-
Kochana macierzyństwo to istne szaleństwo. Ale potem rano dziecko przychodzi do twojego łóżka i sie wtula, a jak tata próbuje je wziąść na śniadanie to mówi do niego “no no no” kiwając palcem. Bezcenne 🙂
Uwielbiam to, co piszesz o córce 🙂 Dla mnie to świeżo odkryta wspólnota doświadczeń.
-
dziękuję! To nie ładnie się cieszyć, że nie tylko ja tak mam, ale to ulga, kiedy słyszę, że nie tylko moje dziecko szaleje od czesu do czasu 😀
Szaleństwo bycia matką – idealne określenie :-). Najlepsze są te nieliczne dni, kiedy nie masz dziecka w domu. Mogłabyś zrobić wiele, a i tak masz poczucie, że nic nie zrobiłaś ;-). No i oczywiście myślisz cały czas, co u niego/u niej.
Tu mogą pomóc tylko takie pyszności jak te!
-
Ja liczę, że te dni sie niedługo przydażą hahahah. Pozdrawiam!
Łał! Wspaniale przygotowane!
-
Dziękuję!
Dodaj komentarz
Kurczę, ale te naleśniki wyglądają bardzo kusząco. Chyba zrobię je w weekend 🙂 Pięknie opisujesz swoją relację z córką. 🙂 Pozdrawiam