Odpowiedz
Wróciliśmy do Berlina, zimnego Berlina. Pomimo, że mamy tu oficjalnie wiosnę, za oknem pada śnieg. Jednak zanim tu dotarłam nie
Wróciliśmy do Berlina, zimnego Berlina. Pomimo, że mamy tu oficjalnie wiosnę, za oknem pada śnieg. Jednak zanim tu dotarłam nie spałam przez ponad 24h by uniknąć problemu ze zmianą strefy czasowej (nie udało się) i utknęłam na lotnisku w Amsterdamie, bo w związku z opóźnieniem pierwszego lotu, spóźniłam się na następny. Mieszkałam w Amsterdamie przez 2 lata i uwielbiam to miasto, jednak w związku z patrzeniem na świat oczami osoby zdecydowanie potrzebującej snu, nie pojechałam do miasta. Dostałam za to kupony od KLM na posiłek. Ale nie tak od razu, najpierw musiałam trochę ponarzekać, że muszę być wcześniej w Berlinie i nie mogę czekać na kolejny lot 5h. Lotu nam nie zmieniono, ale przynajmniej wypiliśmy zdrowie KLM Heinekenami i zagryźliśmy typowo holenderskimi przekąskami. Po 7 godzinach siedziałam z obrażonym Ryszardem w domu. Nadal nie wiem jak się nazywam, jednak R. pomaga mi dojść do siebie, domagając się na każdym kroku uwagi i pieszczot (chyba wybaczył mi już zostawienie go na 2 miesiące).
Wróciłam, ale nadal pamiętam smaczne miejsca w San Francisco, w których zjadłam i zdecydowanie poleciłabym innym. W związku z tym zrobiłam dla was listę, być może gdy będziecie w San Francisco odwiedzicie jedno z nich.
Moim ulubionym miejscem na śniadanie jest Just For You – Już o nim pisałam, ale warte jest przypomnienia.
Pork Store Cafe – ma dwie lokalizacje i jadłam w obu. To na Valencia St. jest świetne na lunch albo kolację. Podają ogromne talerze pełne pysznego jedzenia.
Pork Store Cafe na Haight St. było dosyć blisko mojego mieszkania i kiedykolwiek mijałam je w porze śniadania lub lunchu, wiła się przed nim kolejka. Zdecydowanie warto poczekać.
Escape from New York pizza – używają tylko produktów wysokiej jakości, organicznych warzyw i owoców. Można tu wpaść na szybki kawałek pizzy lub zamówić z dostawą do domu. Bardzo miły serwis.
Trouble Cafe – dobre miejsce na śniadanie po szalonej nocy. Sok ze świeżego kokosa dosłownie leczy (wypróbowane), zaś cynamonowy tost wprowadza w błogi stan. Również kawa jest pyszna.
Devil’s Teeth Baking Company – mają tu pyszną kanapkę BLT (bekon, sałata i pomidor). Jeśli wydaje wam się, że to nic wielkiego, mylicie się, to jedna z lepszych kanapek jakie jadłam w San Francisco. Także ich scones są nieziemskie.
Market w Ferry Building – już o nim pisałam, ale warto przypomnieć. Wróciłam tam kilka razy i za każdym zjadłam coś pysznego.
Ryoko’s Japanese restaurant & bar – kolejne miejsce, gdzie trzeba chwilę poczekać na stolik, ale znów, tutejsze sushi pozostawia uśmiech na ustach, a ceny go poszerzają.
Sam’s Diner – słyszałam, że mają świetne burgery i nie zawiodłam się.
Delancey Street Restaurant – świetny serwis, dobre jedzenie, ceny bardziej niż przystępne. Miejsce prowadzone jest przez fundację pomagającą ludziom powrócić na łono społeczeństwa (sprawdźcie ich stronę), chociażby dlatego warto tam wpaść i wesprzeć dobrą sprawę. Przy okazji najecie się jak królowie w wyjątkowo przyjemnym miejscu.
Craftsman & Wolves – ich ciastka są odrobinę droższe, ale wyglądają jak małe dzieła sztuki a smakują jak pocałunek anioła. Nie przesadzam.
Blue Bottle – świetna kawa.
Humphry Slocombe – jeśli lubicie lody, jest to dobre miejsce, ale jeśli chcielibyście spróbować smaku bekonowego lub carry, zdecydowanie pójdźcie właśnie tam. Pomimo godziny 21, nadal musiałam czekać w kolejce. Gdy już dotrzecie do lady, nie musicie się obawiać, że być może zamówicie smak, który nie będzie wam odpowiadał, bo obsługa z chęcią pozwoli wam spróbować każdego.
Gussies chicken and waffles – słyszałam o posiłku łączącym kurczaka i wafle, jednak spróbowałam go dopiero tutaj. Nie zawiodłam się.
La Boulange Bakery – ich kanapki są pomysłowe, zebrałam tu dużo inspiracji. Moją ulubioną lokalizacją jest ta na Cole St., gdzie obsługa jest zawsze pozytywnie nastawiona do klienta.
The Mill -mają tu świetną kawę i chleb.
Polecam również Panini Cafe jeśli potrzebujecie pysznych kanapek na piknik lub na całodzienną wycieczkę. Jedyny problem to, że nie będziecie się mogli doczekać pory jedzenia.
Mel’s Drive In – to obowiązkowe miejsce, bo gwarantuje typowo amerykańskie przeżycie. Kojarzycie może restauracje pokazywane w starych amerykańskich filmach, gdzie dzieciaki z liceum przyjeżdżali autami, w nich też jedli, zaś dania przywoziły na tacach dziewczyny na wrotkach? To właśnie to miejsce.
19 komentarzy
Marta,
Ale dużo miejsc udało Ci się odwiedzić! Super, bardzo lubię takie “restauracyjne” posty. Rewelacyjne jest to, że większość jedzenia podają tam w papierze. U nas to jednak nie jest spotykane.Gdybym jechała w podróż do SF, to z pewnością skorzystałabym z Twoich sprawdzonych adresów. Mam nadzieję, że pogoda w Berlinie już się polepszyła, bo się niedługo wybieram ;-)Serdeczne pozdrowienia,
E.
-
Masz racje z tym papierem. Nawet w niektórych kawiarniach, kiedy chce się kawę na miejscu, podają w papierowych kubkach (za tym akurat nie przepadam).
Bardzo fajne przygody miałaś :))) i piękny przegląd jedzonka zrobiłaś :))) ja marzyłam by pojechać do SF jednak nie było mi to dane. Czas który spędziłam w stanach i tak uważam za dobrze wykorzystany :)) w tydzień przejechałam autobusami i pociagami od wybrzeża do wybrzeża :))) było pieknie :))) dzięki Tobie siedzie sobie teraz i wspomninam, a geba mi się śmieje :))) jedne z najlepszych wakacji w moim życiu :))
Pozdrawiam cieplutko i życze wiecej szczescia z samolotami następnym razem. Po tej podrozy do stanow, gdzie w jedna strone lecialam 4 samolotami, cos wiem o tym… i to nie jest przyjemne koczować na lotnisku.
Pozdrawiam,
Olinka – Smakowy Raj
-
Też strasznie chciałam to zrobić, ale tym razem nie było mi to dane. Następnym 🙂
San Francisco? :O
oo kurde, jak zazdroszczę !!!
musisz mieć cudowne wspomnienia!
Ile wspaniałych miejsc 🙂 Teraz to już na 100 muszę się tam wybrać ! Apropos spóźnionych lotów, to ostatnio nauczyłam się, że pomimo, że początkowo są one bolesne, zawsze wychodzi się na nich plusowo ;p
-
co racja to racja, 50 euro zniżki na kolejnym locie z KLM 🙂
Mam nadzieję, że dane mi będzie zobaczyć kiedyś San Francisco… pewnie nie przypomina miasta ze starych dokumentów i książek, ale z pewnością pozostało tam wiele klimatu.. zazdroszczę i pozdrawiam !!
-
klimat to pierwsze co rzuca się w oczy. Bardzo polecam.
Gratuluję tak udanej podróży, nie tylko ze strony kulinarnej 🙂 Uraczyłaś nas ciekawymi i pięknymi zdjęciami 🙂
oglądając zdjęcie za zdjęciem,ślina coraz bardziej zbierała mi się w jamie ustnej, pyszności 🙂
wiesz co? fajnie jest mieć rodzinę, dzieci, w miarę ustabilizowane życie, ale świadomość , że przeszkadza to w poznawaniu, zwiedzaniu, podróżowaniu jest potworna! a ja potwornie zazdroszczę Ci tej podroży! od czasów mojej fascynacji ruchem hipisowskim chciałam odwiedzić właśnie SF, Maroko, Indie a także Alaskę, a kulinarna podróż do miejsc takich jakie nam zaprezentowałaś to w ogóle szczyt moich marzeń. Wiem, wiem, zazdrość konstruktywna nie jest ale jest 🙂 buziaki i pozdrowionka przesyłam i miłego weekendu. Regeneruj się po podróży!
-
Marianna, coś w tym jest, ponoć w życiu jest coś za coś. Ale nigdy nie mów nigdy, może sama siebie zaskoczysz i pojedziesz do SF, na pewno warto. Moja rodzina na razie składa się z Tomasza, ale pewnie w końcu sie powiększy. Plus taki, że do 2 latek dzieciaczek lata za darmo i co z tego, że pół samolotu będzie mi życzyła śmierci, hahaha.
Tyle cudownych miejsc, szkoda, że tak daleko 🙂
Niesamowite !!! Chciałabym spróbować dosłownie wszystkiego, co jest na Twoich zdjęciach. Muszę dopisać San Francisco do listy miast do odwiedzenia 😛 Cudnie :))
-
koniecznie!
Jakie pyszności!!!
GrowingUp ( foodandgirls.blogspot.com )
Dodaj komentarz
dziękuję 🙂