Odpowiedz
Mam najlepsze dziecko na świecie! I myśli tak tylko każda matka. Ale w moim przypadku (ba!) to prawda. Nie to,
Mam najlepsze dziecko na świecie! I myśli tak tylko każda matka. Ale w moim przypadku (ba!) to prawda. Nie to, że nie jestem od czasu do czasu sfrustrowana, wykończona, przerażona wizją kolejnego dnia. Znowu, jak pewnie każda matka. Przeglądałam zdjęcia z Tajlandii, bo nadal szykuję post z wyjazdu i patrzyłam na ujęcia Mii ganiającej wiecznie koty, zagadującej do przypadkowo spotkanych ludzi w swoim dziwnym języku. Jeszcze niedawno byłam taka jak ona, no może prócz ganiania za obcymi kotami, jednak z czasem stałam się bardziej świadoma i już nie taka ufna. Kiedy patrzę na bezgdaniczne szczęście mojego dziecka, chcę to od razu zmienić. Daje to poczucie wolności i pozwala osiągnąć pewnego rodzaju balans.
Wracając do chwili obecnej,mamy tutaj kilka nowych, ekscytujących i lekko strasznych rzeczy. Jedną z nich jest zmiana przedszkola Mii. Do tej pory woziliśmy ją do jednego odległego o około 30 minut i może nie brzmi to super daleko, ale znaleźliśmy drugie, znajdujące się 3 minuty od nas i zaczęliśmy proces przenosin. W Niemczech podchodzą do tematu bardzo poważnie i nie zostawia się dziecka w nowym miejscu ot tak. Dziecko musi się poczuć bezpiecznie, więc rodzic mu towarzyszy. Popieram system, bo Mia unika niepotrzewbnych dramatów i przyzwyczaja się do miejsca, dzieci i wychowawców, ale jest to odrobinę bolesne dla rodzica, z oczywistych powodów. W zeszłym tygodniu przeżywałam powrót do czasów dzieciństwa i spędzałam kilka godzin w przedszkolu z Mią. Siedziałyśmy w kółeczki i śpiewałyśmy, bawiłyśmy się, tańczyłyśmy, a ja w międzyczasie słuchałam audiobuków. Jestem niesamowicie wdzięczna, że ktoś to wymyślił, bo czytanie nie wchodzi tu absolutnie w grę. Żałujcie, że nie widzieliście, jak jedno dziecko zabrało Mii wózek. Te kruszyny jeszcze nie mówią, ale totalnie potrafią się kłócić i walczyć o swoje. Widziałam tylko jak Mia szła z wózkiem w jedną stronę, po czym mignął mi chłopiec pchający jej wózek i biegnący jak Speedy Gonzales, a za nim Mia z podniesionymi do góry rękoma i krzyczącą w niebogłosy. Na koniec Mia dopadła przeciwnika, doszło do przepychanki, ale odzyskała zabawkę. Muszę to nagrywać. Siedzenie z Mią w przedszkolu oznacza dla mnie zdecydowanie mniej czasu na pracę. Wiem, że trzeba przez to przejść i że robię to dla dobra mojego dziecka, ale pracować też muszę. Zdarza się to głównie w trakcie Miowej drzemki i wieczorem, kiedy Tomasz bierze ją na spacer. Potem w nocy siedzę i nadrabiam. Prawda jest jednak taka, że jestem przez to wszystko notorycznie zmęczona i nie jest tak produktywnie, jak być powinno. Cieszę się, że moje dziecko jest szczęśliwe i czasem, kiedy chcę być odrobinę egoistyczna, nie da rady, bo kraj, w którym mieszkam stawia na zadowolone dzieci. U mnie nie ma z tym większego problemu, bo sama ustalam sobie godziny pracy. Zastanawia mnie natomiast, jak radzą sobie z tym rodzice, którzy mają pracodawcę i określone godziny pracy.
Wczoraj Tomasz wziął Mię na spacer, zaś ja dopracowałam przepis na pyszną różową miskę. Uwielbiam ten kolor. Kiedy zaczęłąm robić zdjęcia otworzyły się drzwi i stanęła w nich Mia. Na zdjęciach dowód, że musi to być smaczne, bo nie szło jej oderwać od miski. Karmiła siebie i swoją bluzę, a ja patrzyłam i moje ego było połechtane, bo dzieci są szczerymi sędziami. Jak coś jest dobre to jedzą, a jak nie, to mówię “ble”.
Smacznego, Marta
10 komentarzy
-
tak, jak najbardziej 🙂
W Twoich zdjęciach jest coś magicznego, przyciągającego, wyglądają przepięknie! Przyznam, że nigdy nie pomyślałabym o dodaniu buraka do truskawek, jestem zaskoczona tym połączeniem 🙂
-
Połączenie bardzo polecam. Buraka czuć, ale dodaje fajnego smaku. Dziękuję za miłe słowa 🙂
zdjęcia boskie, a zawartość miseczki przepyszna!
-
dziękuję! 🙂
Piękne zdjęcia 😉 Aż chce się chwycić tą miseczkę i zajadać 😀
-
dziękuję 🙂
Mój synek skończył chodzić do żłobka w maju. Przeprowadziliśmy się. Pod koniec lipca szedł już do nowego przedszkola. Tu nie ma takiej praktyki, żeby rodzic pomagał dziecku w adaptacji, a pracę też już miałam wtedy w określonych godzinach.
Poradził sobie. Już od pierwszego dnia był w pełni członkiem tej grupy. Jest bardzo odważny, bezpośredni, ufny. Jak to dziecko :-). Podziwiam i dumna jestem, sama też czasem myślę o tym, jak bardzo brakuje nam takich dziecięcych cech.
A różowe śniadanie wspaniałe! 🙂
-
Mia też sie już przyzwyczaiła. Teraz zostawiam ją na kilka godzin , ale nie chce się odkleić jak wychodzę. Chociaż widzę, że lubi to przedszkola, jak przychodzę to jest szczęśliwa i uśmiechnięta. Nie biegnie do mnie od razu, tylko jeszcze pogada z kolegami i dopiero wtedy maszeruje.
Dodaj komentarz
A czy można dać upieczonego buraka?