Zachodnie Wybrzeże Australii
Podróże

Zachodnie Wybrzeże Australii

Jeśli jest jedno miejsce, które trzeba zobaczyć, to jest to właśnie zachodnie wybrzeże Australii.

Podróż wzdłuż Zachodniego wybrzeża Australii była wisienką na torcie zeszłego roku. Gdybym zaczęła opisywać, jak bardzo lubiłam tam być, totalnie bym was zanudziła długimi i rzewnymi opisami… Widziałam tak dużą liczbę wyjątkowych i przepięknych miejsc, że zaczynam wątpić, czy gdziekolwiek indziej na świecie jest obszar z taką ich ilością. Mięliśmy oczywiście kilka gorszych dni, jak ten, kiedy ogromny soczysty pająk zadomowił się nocą w łazience naszego kampera lub kiedy jadowity wąż czillował obok mnie na skałce. Prócz tego była bajka. Jeśli chcecie przeżyć wyjątkową i niezapomnianą podróż, odwiedźcie Zachodnią część Australii i spróbujcie unikać pająków oraz węży (trudne, jednak możliwe).

Przygotowałam kilka wskazówek, być może się wam przydadzą:

Co spakować

Tak mało, jak to tylko możliwe. Nam udało się spakować w jedną dużą torbę trzyosobową rodziną. Na koniec dnia będziecie potrzebować klapek, spodenek, koszulki i kremu do opalania z dużym filtrem (chociaż to ostatnie możecie dostać na miejscu, wyrabiane lokalnie). Zabierzcie jedne długie spodnie i bluzę, tak na wypadek, no i może jeszcze jedną koszulkę na zmianę. Oczywiście omińcie ten poradnik, jeśli jesteście ikoną mody, lub widzicie wakacje jako okazję do zrobienia sobie serii zdjęć w różnych modnych kompletach. Jeśli nie, weźcie tak mało jak się uda. Dlaczego? Bo pytanie “co powinnam dzisiaj założyć” odpadnie, zaś na miejscu na pewno coś wam wpadnie w oko i będziecie mięli na to miejsce w walizce. Poza tym zwyczajnie nie potrzebujecie więcej. Jeśli wybierzecie podróżowanie kamperem, zdecydowanie polecam spakowanie się w torbę, a nie walizkę.

Czego nie pakować

– zabawek dla dzieci dostaną pewnie coś w samolocie, a potem z przyjemnością będziecie mogli obserwować, jak bawią się patykiem i muszelkami. Kiedy zatrzymacie się w restauracji – będą mięli coś dla maluchów, na kempingu podobnie. Na koniec pobytu zawsze zostajemy z torbą pełną zabawek, która przez cały wyjazd nie została rozpakowana nawet raz.

– książek – potrzebujesz tylko jednej. Będziesz zaskoczony, jak mało czasu zostanie ci na czytanie przy tych wszystkich zapierających dech w piersiach widokach, wschodach, zachodach i godzinach prowadzenia samochodu. Dodatkowo wakacje z rodziną czy dziećmi oznaczają 15 minut dziennie na czytanie. Jeśli wygospodarujesz go więcej, na każdym kempingu i w wielu restauracjach znajdziesz półkę z książkami na wymianę.

– czegoś, kiedy jeszcze nigdy nie założyłaś, ale być może będziesz to nosić w Australii (nie będziesz!)

– okulary przeciwsłoneczne – ten punkt przeżuć do zakładki z obowiązkowym pakowaniem. Słońce jest tu bardzo mocne, a okoluary okażą się zbawieniem.

O czym pamiętać i czego się nauczyłam

– pamiętaj, by prowadzić auto po lewej stronie cały czas,

– postaraj się nie jeździć nocą. W OZ jest dużo nocnych zwierząt. Jest spora szansa, że spotkasz nocą ogromnego kangura, który zapragnie przeskoczyć nocą przez drogę tuż przed twoim autem. Noce są poza tym stworzone do podziwiania gwiazd.

– patrz na gwiazdy. Pamiętaj, że świat to piękne miejsce, a na wakacjach powinieneś robić te wszystkie rzeczy, na które nie masz czasu w domu. Jak chociażby patrzenie na gwiazdy. W Zachodniej Australii nie ma dużo sztucznego światła, więc widać ich miliony, zaś wieczory są ciepłe.

– tankuj benzynę przy każdej okazji, jak tylko napotkasz stację na drodze. Następna może być bardzo daleko.

– nie parkuj pod drzewem po środku niczego, pomimo, że jest to bardzo kuszące. Jest szansa, że soczysty i sporych rozmiarów pająk zamieszka w twojej łazience. Stała się tak w naszym przypadku i nie byliśmy z tego faktu zadowoleni.

– nie spiesz się. Będziesz chciał zobaczyć jak najwięcej, bo jest tu tyle genialnych miejsc, jednak pamiętaj, by się nimi nacieszyć.

– w ciągu dnia zasłaniaj zasłony w kamperze, co zdecydowanie obniży temperaturę.

– zatrzymuj się na dziko ile się da, jednak pamiętaj, by być dobrym podróżnikiem i robić to legalnie. Czasami musisz zabukować dziką miejscówkę w popularnych regionach. My tego nie zrobiliśmy i zawsze udało się coś znaleść. Niektóre miejsca są za darmo, za inne trzeba trochę zapłacić.

– Kupuj lokalne produkty i wspieraj lokalne biznesy. Lokalni mieszkańcy są wyjątkowo sympatyczni. Ale nie ma ich zbyt dużo. Raz złapaliśmy gumę i każdy, dosłownie każdy, mijający nas pojazd zatrzymał się, by pomóc. W Europie nie zdarza się to za często.

– pilnuj swoich śmieci i zostaw miejsca tak jak je zastałeś, lub czystrze.

– pij dużo wody i zawsze miej ją przy sobie Jeśli idziesz na krótki spacer, weź ją ze sobą. Gdziekolwiek pojedziesz, znajdziesz kranik do napełnienia twojej butelki, więc nie musisz kupować plastikowych, po prostu dolej.

– weź ubezpieczenie na opony, bo złapanie gumy nie jest tu rzadkością.

– istnieje spore prawdopodobieństwo, że prysznic, który weźmiesz na kempingu będzie słony, a twoje włosy będą po nim świetnie wyglądać.

Jak podróżować

Wybraliśmy kampera. Fakt, to mój ulubiony środek transportu i daje ci dużo możliwości. Jako, że jest to dom na kółkach, mimowilnie i częso przez przypadek, docierasz do niesamowitych miejsc, a przy okazji odpada stres znalezienia pokoju na noc. Dodatkowo masz możliwość zmiany zdania lub uprzednio ustalonego planu. W moim przypadku potwierdziło się, że czasem zwyczajnie chcesz zostać w jakimś miejscu dłużej.

Kempingowanie na dziko czy na zorganizowanych kempingach

Wszystko zależy od tego, jak wolisz podróżować. Jeśłi lubisz codziennie wziąść prysznic z dobrym ciśnieniem, stawiałabym na kemping. Będzie on pewnie słony, ale zawsze prysznic. Jeśli nie przeszkadza ci 30-sekundowy prysznic w kamperze, poradzisz sobie w dziczy. Osobiście uwielbiam zatrzymywać się na dziko. Spotykasz niesamowitych ludzi, sporo się uczysz o sobie i odkrywasz zdecydowanie więcej. Dzikie kempingi są zazwyczaj w lepszych miejscach, jak na plaży lub obok plaży. Jest tam mniej ludzi i kilka kroków do pięknego wschodu słońca. Znajdziesz wiele aplikacji, które pokażą ci gdzie możesz się zatrzymać i czy musisz za to cokolwiek zapłacić. Sa tam zazwyczaj buszowe toalety, chociaż jeśli masz jedną w kamperze, zostałabym przy tej. Znajdziesz wiele miejsc, gdzie możesz nalać do kampera wody i gdzie możesz wylać tą zużytą. Po kilku dniach staniesz się tak komfortowy z procesem uzupełniania, opróżniania i dzikiego życia, że będziesz miał wrażenie, że robisz to od lat.

Warto?

100% tak. Zerknij na moje zdjęcia i pamiętaj, że pokazują one tylko 5% piękna.

Ile czasu potrzebujesz?

Dużo. Sugerowałabym miesiąc. Jeśli masz mniej czasu, powiedzmy dwa tygodnie, to zastanów się nad jednym kierunkiem – północnym lub południowym od Perth. No chyba, że musisz zobaczyć wszystko i twoim hobby jest prowadzenie samochodu.

Północ od Perth

Hutt Lagoon aka Pink Lake – przystanek obowiązkowy. Przyjedź tu chociażby tylko po to, żeby zobaczyć jak pięknie różowe może być jezioro. W trakcie tej podróży zobaczyliśmy 3 różowe jeziora i to jest zdecydowanie mój numer 1. Ciekawa część tego zjawiska jest taka, że jezioro wygląda różnie, zależnie od pogody.

Greenough Wildlife & Bird Park – wymarzony przystanek dla rodziców z małymi dziećmi. Zobaczysz tu wiele lokalnych zwierząt – kangury (jest nawet albinosek), emu, krokodyle, ptaki, wszystkie uratowane z opresji. Niektóre można pokarmić, na inne popatrzeć. Był tam malutki lisek. Jego mama została zabita, a on sam przyuważony został przez lokalną kobietę. W Australii nie można trzymać lisów w domu, więc nie mogła się nim zająć. W Sanktuarium czuje sie jak pączek w maśle, a dla nas była to wyjątkowa okazja, żeby poprzytulać maleństwo. Niestety nie ma możliwości, by lisek wrócił na łono natury, także już zawsze będzie zwierzakiem domowym.

Shark Bay – wstałam rano, chwyciłam Mię i jej różową wędkę i pobiegłyśmy na plażę, próbować złowić rybkę na rodzynkę. Jakoś to łowienie nie szło, ryby opływały rodzynkę jak tylko mogły. To co się udało, to super zabawa na pięknej plaży. Ja i Mia i natura.

Denham – urocze miasteczko z piękną plażą, fajnym placem zabaw, pyszną piekarnią i płaszczkami leniwie pływającymi po plaży. Jest też spore prawdopodobieństwo, że trafisz na jednego, lub sporą grupkę emu biegające po okolicy. Nam się udało trafić na dużą grupkę – matkę z 18 małymi.

Shell Beach – nazwa nie jest tu przpadkowa.

Monkey Mia – miejsce poważnie wyjątkowe. Pracowałam tam 10 lat temu jako wolontariusz i jest to nadal moja ulubiona część Zachodniej Australii. Jeśli chcecie zobaczyć dzikie delfiny, dowiedzieć się kilku ciekawych rzeczy o nich i jeśli będziesz szczęściarzem, dać mu rybkę, wpadnij tutaj. Mogłabym napisać książkę o tym, jakie to wspaniałe zwierzęta, jakie to piękne uczucie, gdy cie dotkną, lub przewrócą na bok, żeby spojrzeć ci w oczy (nie mogą spojrzeć w górę, więc muszę się przekręcić na bok). Jeśli wstaniesz bardzo wcześnie rano, będziesz z nimi sam na sam, no może dołączy garść innych miłośników delfinów. Możesz chwycić deskę z wiosłem i popływać obok nich, lub stanąć na pomoście i obserwować z tamtąd. Zobaczysz również gigantyczne pelikany. Prezentują się na najlepszych przyjaciół delfinów, bo pływają obok nich. Tak na prawdę są tam wyłącznie po rybkę.

Quobba Blow Holes – Uwielbiam ten przystanek, zatrzymaliśmy się tam nawet dwa razy. Na miejscu jest fajny dziki kemping i piękna plaża, idealna na poranną jogę. Zaraz obok są wybuchające morską wodą dziury, tworzące niesamowite przedstawienie. Same dziury są równie niesamowite. Tworzone w nich ciśnienie jest niesamowicie mocne, więc macie sporą szansę na darmowy prysznic przy okazji oglądania. Bardzo polecam super wczesną pobudkę i pójście na spacer, żeby podziwiać linię brzegową.

Mildura Wreck – przyjechaliśmy tu, żeby pooglądać żółwice składające jajka na plaży i malutkie żółwiki biegnące po wykluciu do wody. Sprawdź daty, bo obie rzeczy dzieją się, kiedy mają się dziać. Sam rak jest równie ciekawy. Możesz tam popłynąć, lub przy odpływie przejść się.

Road nr 1 prowadzi do Exmouth przez wybrzeże i jest niesamowita. Jakkolwiek jest pięknie, nie będziesz mieć ochoty spędzić zbyt dużo czasu poza klimatyzacją w aucie, bo jest tam cieplutko. Ale na pewno co kilka kilometrów (a jest ich duży) będziesz powtarzać “wow”.

Carnarvon – znajdziesz tu między innymi dużo plantacji bananów. Pamiętaj tylko, żeby popatrzeć na drzewka, bo jest w nich bardzo dużo dużych pająków.

Kalbarri National Park – przystanek obowiązkowy. Widoki zapierające dech w piersiach. To rejon, w którym robi się ekstremalnie gorąco, więc zawsze weź ze sobą wodę i zakryj głowę plus ramiona. Najlepiej idź tu wieczorem lub bardzo wcześnie rano. Wschody słońca są tu przepiękne.

Kalbarri – urocze miasteczko, które ma piękne ścieżki spacerowe i przepiękne wybrzeże.

Coral Bay – znajdziesz tu sanktuarium rekinów. Tak, rekinów. Przepiękny widok. Są odważni, którzy wchodzą do wody po kolana i pozwalają, żeby rekiny krążyły naokoło nich.

Na południe od Perth

Sama podróż jest przepiękna. Mijać będziesz małe, urocze miasteczka, gdzie wszyscy są przyjaźni. Napotkasz oczywiście pułapki turystyczne, ale są one tak fajne, że nie ma się czym przejmować. To okolica winiarzy, ale jako, że mieszkaliśmy w samochodzie, nie skorzystaliśmy. Widzieliśmy za to wiele innych atrakcji, pięknych plaż, a nadal mam wrażenie, że to tylko 5% tego, co południe ma do zaoferowania.

Canal Rock – formacje skalne połączone długim drewnianym mostem. Prawdopodobnie nikt nigdy nie przebiegł tego mostu tyle razy co ja. Mia urządziła tam sobie wyścigi ze mną jako głównym i jedynym przeciwnikiem.

Injidup Bay – naturalne spa, więc spędźcie tam dużo czasu, tak dla siebie.

Hamelin Bay – wyjątkowa plaża, bo można tu obserwować płaszczki. Czasem jest troszkę strasznie, bo ogromne płaszczki popychają twoją nogę przepływając obok, a za nimi ciągnie się ta długa igła. Jest to jesdnak piękne przeżycie i zdecydowanie coś, czego nie można przegapić. Wcześnie rano będziesz tam sam.

Elephant Rocks – jedno z najpiękniejszych miejsc na południu. Skalne formacje są niepowtarzalne. Bardzo polecam spędzenie tu zachodu słońca. Są tu również jadowite węże… Dlatego też warto trzymać się wyznaczonych ścieżek. Jeden chował się w szczelinie skalnej tuż obok mnie, więc faktycznie są.

Two People Bay – jeśli lubisz zjawiskowe plaże, ta stanie się jedną z twoich ulubionych. Kiedy tam dotarliśmy, nie było nikogo poza nami, mięliśmy ją całą dla siebie. Biały piasek, okrągłe skały i ścieżki prowadzące cię do pięknych widoków.

Wylie Bay – przyjechaliśmy tu o wschodzie słońca i wypiłam tu poranną kawę. Gdyby tylko tak wyglądała każda poranna kawa… wyjątkowo ciche miejsce.

Lucky Bay – bardzo znana plaża, gdzie kangury wylegują się na plaży, zaś ty pływasz w turkusowej wodzie. Jeśli podróżujecie autem z napędem na 4 koła, możecie zaparkować na plaży. Jest tu dziki kemping, ale ze względu na popularność miejsca, trzeba go zabukować dużo wcześniej. Zatrzymaliśmy się na noc 30 minut jazdy dalej, na uroczym rodzinnym kempingu, zaś rano mięliśmy niespodziankę…

Wharton Beach – trafiliśmy tu przez przypadek, najlepszy przypadek, jaki mógł się trafić. Dzięki rutynie poannej kawy zobaczyliśmy tu coś niesamowitego. Dużą grupę dzikich delfinów delfinów, było ich kilkadziesiąt. Skakały, wołały do siebie i zachowywały się jak małe szczeniaczki. Jeden z najpiękniejszych doznań, jakie miałam, totalnie niespodziewany i a się śmiałam na głos.

Wave rock – Bardzo polecam, bo to niezwykła formacja skalna, która wygląda jak fala. Czy jest coś bardziej australijskiego? Możesz tędy przejechać w drodze powrotnej do Perth. Tuż obok skały jest kemping, więc jest łatwy dostęp. Dużo pomaga, kiedy podróżuje się z dziećmi 😀

2 komentarze
  • Cudowne zdjęcia 🙂

    • marta.greber@gmail.com Odpowiedz

      dziękuję, tam wszystko piękne 🙂

  • Dodaj komentarz


    Dziękujemy za Twój komentarz
    Ostatnio na Instagramie
    Ostatnio na Instagramie